6/13/2016

Kolorowo rowerowo

Kocham rower
Miłością stałą, niezmienną, odwzajemnioną
Nie jest to w moim wykonaniu żaden sport wyczynowy, jedynie rekreacyjny, lecz takie właśnie jest to nasze uczucie ;)
W związku z tym mój zwykły "góral", który służy mi już od 17 lat postanowił służyć mi nadal przez lata kolejne



Ponieważ ja już trochę dorosłam dlatego i mój rower przed wkroczeniem w pełnoletność doczekał się zmiany stylu
Wydoroślał i stał się rasowym pogromcą dróg i wiejskich bezdroży ;)

Ok, popłynęłam ...

Przechodząc do tematu ...
Nosząc się z zamiarem przemalowania roweru trochę się naczytałam jakie to trudne i niekoniecznie możliwe do osiągnięcia zadowalającego efektu w warunkach garażowych
Lecz skoro niektórym się udało więc mi musiało się udać tym bardziej

Przy malowaniu bardzo ważna jest farba ... po nią początkowo swoje kroki skierowałam do marketu budowlanego lecz kiedy upewniłam się w decyzji, że wybranym kolorem będzie czarny mat szczęśliwie trafiłam do sklepu z lakierami samochodowymi




Okazało się, że będzie o połowę taniej, a przy tym jakość też podobno lepsza

   






Generalnie miałam do zrealizowania cztery punkty:
1. rozkręcenie roweru
2. oczyszczenie tj. umycie, przeczyszczenie szczotką drucianą, przeszlifowanie papierem ściernym
3. malooowanie
4. złożenie z powrotem roweru ;)
Niżej je rozwinę :)

Ad. 1
Ponieważ z mechaniką roweru nie miałam do czynienia absolutnie nic przed rozpoczęciem rozkręcania dokładnie wszystko sfotografowałam

                     



Kiedy dokumentacja foto była kompletna odkręciłam każdą śrubkę, która tego wymagała
To co mnie zaskoczyło to ilość potrzebnych kluczy - od imbusów (te akurat chyba tylko dwa) przez klucze płaskie chyba w pięciu różnych rozmiarach ...
To czego postanowiłam nie rozkręcać/odkręcać to cały mechanizm korbowy z pedałami
Ale schody pojawiły się przy łańcuchu (a malowanie z niezdjętym łańcuchem byłoby sporo trudniejsze)



Nie udało się rozpiąć łańcucha poprzez wybicie jednego z trzpieni młotkiem więc popędziłam do sklepu/serwisu rowerowego i z zakupionym tam specjalistycznym urządzeniem* ;) było to bardzo bardzo proste i wyglądało jak na zdjęciu obok

(*joke, rozpinacz do łańcucha jest sprzętem mega prostym w obsłudze i wydałam na niego całe dwie dyszki)







W trakcie rozkręcania w miarę możliwości starałam się kompletować odkręcone elementy z przypisanymi do nich śrubkami - przy skręcaniu okazało się, że był to bardzo dobry pomysł i dzięki temu poszło dość sprawnie ;)
Mimo tego jednak kiedy patrzyłam na ilość elementów z myślą, że będę musiała później to wszystko razem złożyć ogarniały mnie wątpliwości i nie tyle podniecenie co lekka panika ;)


Ad. 2
Mój rower nie był mega zniszczony, lecz po takim czasie użytkowania był jednak trochę odrapany
Po umyciu go wodą z piasku, błota i kurzu zdrapałam naklejki, a następnie w - zabezpieczone rękawiczkami roboczymi - dłonie chwyciłam papier ścierny, najpierw grubości "60", następnie "180" i przeszlifowałam całość
Nie ukrywam - był to najbardziej mozolny proces
Następnie całość odpyliłam (powietrzem ze sprężarki) oraz odtłuściłam rozpuszczalnikiem


Ad. 3
Kiedy zbliżał się nieuchronnie czas malowania mój poziom stresu wzrastał i trochę to nawet odwlekałam, bo wiedziałam, że tu za bardzo nie ma miejsca na pomyłki ...
Najpierw więc na spokojnie urządziłam sobie lakiernię:
drobne elementy podwiesiłam do wrót garażowych

tu już akurat pomalowane ;)
a samą ramę ustawiłam na trawie zabezpieczonej gazetami, z kolei gazety zabezpieczyłam by niespodziewany podmuch wiatru nie spowodował przyklejenia gazet go świeżo nałożonej warstewki farby


Skoro już jestem przy wietrze, to wspomnę, że zarówno na samo malowanie jak i wcześniejsze nałożenie podkładu wybrałam pogodę w miarę bezwietrzną, przy czym raczej były to późne popołudnia, ponieważ wczesnym wieczorem zaczynało latać trochę dużo przeróżnych owadów, które mogłyby stać się niechcianymi naklejkami na mojej nowej ramie, a miało być mocno minimalistycznie ;)

Tak płynnie przeszliśmy do samego malowania ...
Jak widać na zdjęciu obok pedały zabezpieczyłam woreczkami foliowymi oklejając je taśmą malarską, tak by nie utrudniały malowania
Najpierw w ruch poszedł szary podkład
Podkład nałożyłam w dwóch - trzech cieniuteńkich warstwach, jedna zaraz po drugiej




Kiedy już zaczęłam malować okazało się, że nie jest tak strasznie
Malowanie poszło dość sprawnie, mimo, że nie zrobiłam tego za jednym razem
Co więcej niedoskonałości okazały się również do odratowania
Drobne zacieki - choć starałam się by ich nie było - lub niekontrolowany rozbryzg farby pozostawiający nieestetyczne kropeczki przeszlifowałam delikatnie mega drobnym papierem ściernym - o ziarnistości "1800" - i ponownie "przeciągnęłam" sprayem


Ad. 4
No i nadszedł ten dzień, kiedy mogłam złożyć mój rower w całość
Sobotniego poranka wyglądał on tak:

Złóż To Sam ;)

Nad skręcaniem roweru nie będę się rozpisywać ponieważ nie mam kompetencji do dawania porad w tym zakresie
Zresztą można by o tym napisać oddzielny post, pewnie nie jeden
W każdym razie zaczęłam od kierownicy, przez hamulce, koła, siodełko, łańcuch, przerzutki itd ...
Dodam tylko, że przy ustawianiu hamulców, a także przerzutek nieoceniona była pomoc męskich rąk, a także umysłów ;) Chociaż mój umysł jest ściśle techniczny to jednak mężczyźni mają innego rodzaju poziom "smykałki" do sprzętów mechanicznych i gdyby nie ta pomoc z pewnością musiałabym z przerzutkami udać się do serwisu rowerowego

No i tak mój stary-nowy rower prezentował się w sobotnie popołudnie


No a w niedzielne przedpołudnie nieśmiało wyruszyłam na pierwsze testy - w obstawie mojego "mechanika" ;) - i kiedy pierwsze pięć kilometrów poszło gładko po południu wykonałam porządny dwudziesto-kilometrowy test po przeróżnych nawierzchniach i wróciłam cała i zdrowa, przeszczęśliwa na mecz POL-NIR :)


W całym tym poście podzieliłam się ważnymi z mojego punktu widzenia bikehack'ami (od lifehack ;) ), przydatnymi w procesie ekonomicznego refreszu roweru zatem dla Was już nic prostszego jak odpicować porzucony gdzieś w garażu lub piwnicy stary rower, którym możecie sprawić radość sobie lub może komuś ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz